XXXIII niedziela zwykła, Rok A. (Prz 31; Mt 25)

Czytania dzisiejsze mówią o zupełnie różnych rzeczach, najpierw dzielna niewiasta, potem koniec świata i wreszcie o gospodarowaniu talentami – ale jak je dobrze poskładać, mamy piękną naukę o miłości małżeńskiej. Najpierw poemat o dzielnej niewieście: jej wartość przewyższa perły, serce małżonka jej ufa, troszczy się o dom, wspiera ubogich i boi się Pana. Pod koniec Salomon zachęca, by ją wspierać i chwalić. Potem przypowieść o talentach. Skoro to jest przypowieść, możemy ją różnie interpretować – dziś aż się prosi, żeby w miejsce talentów wstawić dzielną niewiastę („jej wartość przewyższa perły”), również dzielnego mężczyznę, albo inaczej miłość małżeńską i rodzinną. Miłość ta jest jak talent: jest skarbem i obowiązkiem, darem i obietnicą – nie jest się mężem ani żoną za darmo i na darmo – bo wiele się daje i wiele zyskuje, to jakby ciągłe budowanie duchowego przedsiębiorstwa, mnożenie miłości, która ma różne oblicza i wymiary. Wystarczy rzucić okiem na hymn o miłości, ona: „Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Nigdy nie ustaje”. Tak budowana miłość jest darem dla męża i żony, dzieci, wnuków itd. Z tych rozważań nad biblijnymi tekstami wynika – mam nadzieję – jedno: o miłość warto się starać. Nie zawsze to łatwe – gdyby było łatwe, to by nie było tak wielkie.

„Według chorwackiej tradycji, kiedy para bierze ślub, ksiądz mówi do nich: ′′ Odnalazłeś swój krzyż. To jest krzyż do kochania." Kiedy państwo młodzi wchodzą do kościoła w dniu ślubu, niosą ze sobą krzyż. W czasie obrzędu ślubnego panna młoda kładzie prawą rękę na krzyżu, a pan młody kładzie swoją dłoń na Jej dłoni, tak składają przysięgę, a potem całują krzyż. Po ślubie umieszczają go w domu w honorowym miejscu. Na zawsze będzie punktem odniesienia i miejscem modlitwy rodzinnej, gdzie również dzieci przeżywają bliskość ze swoim Zbawicielem. Także w trudnych chwilach klękają przed krzyżem w poszukiwaniu pomocy Jezusa Chrystusa.”

„Kto pracował na miłość, ten z miłością pracować potem będzie” – te słowa Norwida przywodzą na myśl talenty, których wartość bierze się z pracy, a nie z zakopywania. Trzeci sługa został surowo ukarany, aż go żałujemy, ale przypomnijmy, co powiedział: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy itd.” Czyli to nie on winien, tylko jego pan. Sługa wolałby mieć swój talent za darmo, bez obowiązków, bez pracy. To nam przypomina, że jak w miłości Bożej, tak i w ludzkiej rozpoznanie i uznanie własnej winy jest warunkiem ocalenia i rozwijania tego największego skarbu. Jak ktoś się doszukuje win tylko u innych, może stać się jak ten sługa wyrzucony w ciemności, w których nie widzi ani Boga, ani innych, ani siebie samego takim, jakim naprawdę jest.

Historyjka z ważnym przesłaniem: „ Do klasztoru ojców kapucynów przyszła kobieta, prosząc gwardiana o modlitwę, aby jej mąż jak najszybciej odszedł z tej ziemi, gdyż ciągle urządza jej awantury i nie sposób wytrzymać z nim dłużej. Zakonnik pomyślał chwilę i mówi: „Dobrze, ale muszę cię ostrzec: kiedy zacznę modlitwy, Bóg rozsądzi, które z was obojga jest bardziej winne. Jeśli osądzi, że ty jesteś bardziej winna, to wkrótce umrzesz". Zaskoczona kobieta powiedziała: „To lepiej niech ojciec zapomni o mojej prośbie".” Na pewno pomodlił się o zwycięstwo miłości, a ona wreszcie odkryła swój talent.

A teraz przykład odwrotny, w którym prawdziwa wina z serca przebaczona pomnożyła radość życia i powołania. William J. Bausch w książce „A world of stories" opisał epizod z życia swojego kolegi ze studiów seminaryjnych. Edward miał sześć lat, gdy został porzucony przez swoją matkę, młodą zagubioną kobietę. Stojąc na schodach patrzył, jak zapłakana matka przez tylną szybę taksówki machała ręką na pożegnanie. Był załamany, zalękniony, zły, czuł się porzucony. Nagle odwrócił się i na cały głos zawołał: „Mamo, nienawidzę cię. Nigdy ci tego nie wybaczę". Matka znikła na długie lata z życia osieroconego chłopca. Mimo braku ciepła rodzinnego, Edward z niewiarygodnym uporem pokonywał piętrzące się na jego drodze przeszkody. Jako mały chłopiec osiągał wspaniałe wyniki w jeździe figurowej na lodzie. Później założył własną firmę. Gdy firma świetnie prosperowała, Edward poczuł powołanie służby ludziom w innej formie. Postanowił wstąpić do seminarium i zostać kapłanem.

Tuż przed święceniami kapłańskimi Edward uczynił coś, co było dla nas wspaniałą lekcją przygotowującą nas do służby kapłańskiej. Pewnego popołudnia zadzwonił do swojej matki i powiedział: „Mamo kocham cię, wszystko ci wybaczam" i potem długo z nią rozmawiał. Po tym telefonie dla Edwarda zakończył się okres wewnętrznego zmagania się. Przez czterdzieści lat nie opuszczał go koszmar odjeżdżającej taksówki. Teraz ten koszmar minął. Edwarda ogarnął ogromny pokój i radość. Teraz był już gotowy do przyjęcia radosnej posługi kapłańskiej.”

To krótkie, wybrane historie o gospodarowaniu talentami. Teraz zadanie dla nas, byśmy rozpoznali swoje talenty, czyli dary miłości otrzymywanej od Boga i od ludzi, oraz je pomnażali. A jeśli nasze serce i sumienie podpowie nam, żeśmy swój talent zakopali – bierzmy łopatę (dziś niedziela, ale na to mamy dyspensę) i wykopmy go. Pamiętajmy słowa dzisiejszej Ewangelii, które mają się spełniać już teraz: „wejdź do radości twego Pana”, czyli odkryj swój talent miłości i go pomnażaj. Amen.

Ks. Zbigniew Wolak