(19.03.2023, czwarta niedziela Wielkiego Postu)
Dzisiejsza Ewangelia to prawie traktat o dyskusjach teologicznych. Używanie rozumu w przeżywaniu swojej wiary jest jej istotnym elementem. Nie znaczy to, że każdy ma studiować teologię i nauki pomocnicze względem niej. Oczywiście są tacy, którzy się różnymi dziedzinami wiedzy – teologicznej, filozoficznej, empirycznej – zajmują od rana do nocy. Na pewno trzeba doceniać ich troskę o rozwój nauki, miejmy nadzieję, że swoją robotę wykonują rzetelnie i solidnie. Ale i dla uczonych, i dla wszystkich ważny jest szacunek dla prawdy. I dla tej objawionej, i dla tej, którą zdobywamy rozumem danym nam przez Boga.
Dzisiejsze czytania wskazują na potrzebę nieustannego doskonalenia naszego poznania Boga, Jego natury, woli. W pierwszym czytaniu prorok Samuel pokazał Jessemu, ojcu Dawida, że Boskie powołanie nie zawsze pasuje do naszych ludzkich kategorii. Dawid został wybrany na króla, choć ojciec nawet nie brał go pod uwagę.
Psalm: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Ciemna dolina to także wątpliwości dotyczące naszej wiary, przecież wierzący nie są od nich wolni. Wtedy też jest z nami Pan, który pomaga w tym, by poprzez trudy wiara stawała się dojrzalsza i mocniejsza.
W Liście do Efezjan słyszymy: "Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus". To budzenie dotyczy naszej wiary, woli, pragnienia jak najlepszego poznania Boga i powstawania, czyli czynienia tego, do czego wiara nas inspiruje, zachęca czy przynagla.
I Ewangelia, gdzie faryzeusze nie potrafią zobaczyć cudu i rozpoznać Mesjasza, bo naruszył prawo szabatu, które choć na pewno miało sens, nie mogło przecież stać ponad przykazaniem miłości bliźniego, a właśnie to przykazanie spełnił Jezus uzdrawiając niewidomego. Ślepy odzyskał wzrok, ślepota faryzeuszy na Boże objawienie pozostała i tylko mocniej się ujawniła. Zwyzywali uzdrowionego, choć udzielił im wszystkich odpowiedzi. Za uprzejmy dla nich to może nie był, ale to też istotne pouczenie, że mamy szukać prawdy niezależnie od tego, czy jest nam przekazywania uprzejmie, pięknie, czy niezbyt ładnie. Faryzeusze zamiast zmierzyć się z nową, wymagającą prawdą, posądzili uzdrowionego człowieka o ciemnotę.
Tak bywa dziś osądzany Kościół – „ciemnogród”, „ciemnota”, „ciemna masa” itp. A przecież Kościół przez wieki szukał prawdy o Bogu, człowieku, o świecie, który jest dziełem Boga. Ostatnio mieliśmy ciekawe spotkanie, gdzie opowiadano m.in. o uczonych szukających rozwiązania problemów dotyczących wiary, którzy właśnie przy tej okazji dokonywali ważnych odkryć w fizyce. Dla nich nauka nie sprzeciwiała się wierze, ale pomagała lepiej ją rozumieć. Tak było np. z Newtonem, Pascalem i paru innymi. To oczywiście drobny przykład, ale przypomina, że wiara nas nie ogłupia (czasami może się to zdarzać, jak ktoś niby wierzy w Boga, a w rzeczywistości nie za bardzo się z nim liczy, tylko głupoty sam wymyśla, albo za głupimi podąża), ale wiara przyciąga nas do prawdy. Nie zawsze jest to proste, dlatego módlmy się o poznanie prawdy, odkrywajmy ją dla siebie i innych. Prośmy Boga, by nas prowadził tą prawdziwą ścieżką, która rzeczywiście wiedzie do zbawienia. Papież Benedykt w swoim duchowym testamencie zapisał wymowne słowa:
„Jeśli o tak późnej porze mojego życia spoglądam wstecz na dziesiątki lat, które przeżyłem, to najpierw widzę, jak wiele mam powodów do dziękczynienia. Przede wszystkim dziękuję samemu Bogu, dawcy wszelkiego dobrego daru, który dał mi życie i prowadził mnie przez różne chwile zamętu; zawsze podnosił mnie, gdy zaczynałem się potykać i zawsze na nowo dawał mi światło swego oblicza. […] Trwajcie mocno w wierze! Nie dajcie się zwieść! Często wydaje się, że nauka jest w stanie zaoferować niepodważalne wyniki sprzeczne z wiarą katolicką. Przeżyłem od dawna przemiany nauk przyrodniczych i mogłem zobaczyć, jak przeciwnie, zniknęły pozorne pewniki przeciw wierze, okazując się nie nauką, lecz interpretacjami filozoficznymi tylko pozornie odnoszącymi się do nauki. Widziałem i widzę, jak z plątaniny hipotez wyłaniała się i znów wyłania rozumność wiary. Jezus Chrystus jest naprawdę drogą, prawdą i życiem – a Kościół, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami, jest naprawdę Jego ciałem”.
Dziś Jezus przekazał orędzie ewangeliczne przez niewidomego uzdrowionego w dość „pracowity” sposób – przecież wystarczyłoby np. dotknięcie szaty, a tu było mazanie oczu błotem i potem ich obmywanie. Faryzeusze dopatrzyli się w tym łamania praw szabatu, a nie dostrzegli cudu i zapomnieli, że Mesjasz będzie mógł zmieniać pewne zasady prawne – bo to On jest „Panem szabatu”, a do tego „szabat został stworzony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”.
To oni byli jak niewidomi, którzy prowadzą kulawego, bo chcieli uczyć cudownie uzdrowionego, jak ma się wyrzec cudu. Głupota po prostu. A przecież mogło być na odwrót – ten uzdrowiony kaleka mógł ich uwolnić od mroku, w którym byli, kiedy nie poznali Mesjasza. Uczmy się rozpoznawać dobro i należycie z niego korzystać.
Na pewno potrzebna jest nam gotowość poznawania tego, co cenne w nas, w innych, w świecie. Choć jesteśmy kulawi, niedoskonali, bądźmy dobrymi przykładami dla innych, a jednocześnie pozwalajmy, by przez innych dobrych ludzi, przez ich przykład łaska Boża trafiała do naszych dusz i doskonaliła nasze życie. Bo mimo naszych wad, grzechów, słabości, dzięki Bożemu miłosierdziu i naszemu porządnemu staraniu również w naszym życiu mogą spełniać się słowa dzisiejszego psalmu: „Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni życia i zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy”. Amen.