Faryzeusz i celnik w świątyni. (Łk 18, 9-14)
Jezus u obu poszukiwał pokory, ale znalazł ją tylko u celnika. Ona stała się jego wygraną, jego szansą. Pokora kojarzy się nam czasami ze słabością, uległością względem wszystkiego i wszystkich, a przecież może być prawdziwą siłą, ufnością i nadzieją. Pokorny pamięta, że to, co ma, otrzymał od Boga i wie, że dobro przez niego uczynione jest w istocie przejawem mocy Bożej, której pozwolił działać w sobie. Pamięta też, że komu więcej dano, więcej od niego wymagać będą. Nie wie do końca, jak wiele mu dano, dlatego nigdy nie powie sobie jak ten faryzeusz: jestem już dość dobry, lepszy od innych i niech inni się mną zachwycają, a ja sobie troszkę odpocznę od bycia zbyt porządnym człowiekiem.
Rzeczą najgorszą byłoby postępowanie jak celnik w życiu i jak faryzeusz w świątyni. Celnicy byli uważani i rzeczywiście byli grzesznikami, ludźmi bez skrupułów, przedkładającymi pieniądze oraz robienie interesów ponad wszystko. Natomiast faryzeusze odwrotnie, prowadzili życie surowe, zachowywali Prawo i w sumie żyli pobożnie. Jesteśmy zatem podobni do celnika w życiu i do faryzeusza w świątyni, jeżeli jak celnik jesteśmy grzesznikami i jak faryzeusz uważamy się za sprawiedliwych i lepszych od innych.
Na pewno trzeba dbać o pobożność i dobre życie, a jednocześnie pilnować się, żeby samochwalstwo, pycha nie odebrały nam zasług. Dzięki pokorze czujemy wdzięczność wobec Boga i ludzi i nabieramy jeszcze większej ochoty do współdziałania z Bogiem i z ludźmi. Tak pewnie zrodził się Mateusz celnik, a potem ewangelista, a z drugiej strony św. Paweł, który sam siebie nazwał faryzeuszem: „w stosunku do Prawa – faryzeusz” (Flp 3, 5)
Dziś niedziela misyjna. I do niej odnosi się jakoś dzisiejsza Ewangelia: idziemy głosić słowo Boże jako słudzy Boga, bez wywyższania siebie, ale z pokorą wobec Stwórcy wszystkich nas. Niesiemy innym skarb w naczyniach glinianych, jakimi sami jesteśmy. Nie jesteśmy lepsi od innych, ale po prostu wcześniej zostaliśmy obdarowani i po to, żeby z daru tego korzystać i po to, by go nieść innym. Wtedy możemy stawać się misjonarzami i blisko, i daleko. Na pewno misyjna działalność (pochodzącego z Lichwina) o. Stanisława pomaga nam jeszcze lepiej uchwycić wartość tej pracy, która rozszerza światło Ewangelii wśród innych narodów. Bywa też tak, że misyjna działalność to niesienie miłości, gdy nauka jeszcze nie może trafić do innych, bo zbyt są udręczeni.
Jest taki ciekawy i wartościowy portal katolicki Aleteia (słowo grecki, które oznacza „prawdę jako nieodpartą oczywistość”; publikowany w kilku językach, ma ok 20 mln czytelników). Umieszczono w nim artykuł o włoskiej misjonarce, która nazywała się Annalena Tonelli .
Fragmenty: „Delikatna Włoszka, która w wieku pięciu lat postanowiła całe życie poświęcić dla tych najbardziej odrzuconych. Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na jej zdjęcie, od razu zachwyciło mnie jej jasne spojrzenie. A przecież jej oczy patrzyły na ludobójstwo w Kenii, na tyle śmierci i cierpienia w Somalii, którą nieliczni odwiedzający ludzie Zachodu nazywali piekłem na ziemi”.
Była bardzo zdolna i mogła wieść dostatnie i spokojne życie, a poświęciła się najuboższym, prześladowanym i mordowanym. Próbowała bronić prześladowanych w Kenii: „D zięki niej informacje o masakrze w Wagalii przedostały się do zachodniego świata. Pomogło to zatrzymać ludobójstwo, ale kilka tysięcy ludzi już nie żyło. Bardzo możliwe, że bez niej ta liczba byłaby jeszcze wielokrotnie wyższa. Od tej chwili w Kenii stała się wrogiem, zastawiano na nią zasadzki. W końcu nie przedłużono jej prawa pobytu i musiała wracać.
Wówczas pojechała do Somalii. Stworzyła tam szpital m.in. dla trędowatych i chorujących na AIDS, szkołę dla dzieci niesłyszących, zorganizowała wydawanie posiłków i lekarstw […] Kilkakrotnie ją porywano, bito, ukradziono jej samochód, którym jeździła do chorych, nieustannie grożono jej śmiercią. Naraziła się tym, że pieniądze, które dostawała, przekazywała zawsze najbiedniejszym, a nie lokalnym możnym. Nic nie zostawiała dla siebie, miała tylko dwie tuniki, jadła zazwyczaj jeden skromny posiłek dziennie. [Często się modliła.] Jej walka o najuboższych z ubogich poruszała wszystkich. Jeden z muzułmańskich przywódców religijnych powiedział Somalijczykom, że jeżeli chcą dostać się do raju, to powinni postępować tak, jak ta chrześcijanka, Annalena Tonelli”.
W 2003 r. ktoś do niej strzelił i zmarła pół godziny później w szpitalu. Napisała kiedyś: „Pewnego dnia dobro zwycięży. Boga prosimy o siłę, abyśmy potrafili czekać".
Historia nie do pojęcia: jak można się poświęcić dla innych?, tak połączyć doskonałość życia z całkowitą pokorą? Ale przecież i my znamy podobne przykłady – dziś wspominamy bohaterskich obrońców naszej Ojczyzny, a to też jakby rodzaj działalności misyjnej, obrony wolności i wartości ludzkich i Boskich, których cena przewyższa nawet ludzkie życie.
Przypomnijmy słowa z apelu wygłoszonego 3 lata temu z okazji 75. rocznicy rozczłonkowania batalionu „Barbara”:
„Zmiana taktyki walki, rozczłonkowanie oddziału, jesienne deszcze, chłody, brak odzieży, pożywienia, snu, wyczerpanie powodowały, że żołnierze czuli się i byli „tropioną wciąż zwierzyną”. Nastroje ludności, pierwotnie przychylne, stały się niechętne, czasami wręcz wrogie. Nadszedł dzień 23 października 1944 r. Niedziela – dzień ostatecznej likwidacji batalionu. Ostatnia msza, pożegnania, wspomnienie kilku miesięcy przeżytych trudów partyzanckiego życia.”
52 z tego batalionu złożyło ofiarę życia. I wielu innych w dziejach Ojczyzny. Jesteśmy dumni i wdzięczni za naszych bohaterów – chcemy się od nich uczyć poszanowania domu ojczystego. A zbliżający się listopad przypomina o tym, że nasza wdzięczność oraz szacunek dla ich dzielności i poświęcenia znajduje wyraz również w żarliwej modlitwie za Ojczyznę i za nich. Zabijali i byli zabijani, na pewno nie we wszystkim byli doskonali, ale stając w obronie naszego domu ojczystego zasłużyli sobie na nasze wsparcie u Bożego miłosierdzia, na modlitwę o ich zbawienie.
Bo chcemy, aby w nas wszystkich – żywych i zmarłych – spełniły się słowa z dzisiejszego listu św. Pawła (2 Tm 4,18): „Wybawi mnie Pan od wszelkiego złego czynu i ocali mnie, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.”
ks. Zbigniew Wolak