(Trzecia Niedziela Wielkiego Postu, rok A)
Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli niezwykle mocno łączy potrzeby ciała i ducha. Woda jest chyba najważniejszą rzeczą spożywaną przez ludzi, jeśli braknie wody, nie powinno się nawet jeść, bo to by szybciej doprowadziło do uszkodzenia ciała. W naszych czasach nadal ludzie cierpią z powodu niedostatku wody, zwłaszcza, że mocno rośnie zapotrzebowanie na tzw. słodką wodę. Biblia wspomina bunt Żydów, którzy niemal śmiercią grozili Mojżeszowi za to, że zabrakło wody. W sumie trudno się im dziwić – w Egipcie byli niewolnikami, ale wodę mieli. Cud z użyciem laski Mojżesza – tej samej, co umożliwiła przejście przez Morze Czerwone – objawił obecność i potęgę Boga, ale na pewno przypomniał również o tym, że w miarę możności i my mamy naśladować Boga i pomagać ludziom zaspokajać ich podstawowe potrzeby: i cielesne, i duchowe. W Ewangelii sam Jezus prosi o wodę Samarytankę. Oczywiście mógłby cudownie uzyskać wszystko, czego potrzebowało Jego ciało, ale swoim zachowaniem chce nam przypomnieć, że również nasze ciała są dziełem Boga, a ponadto odpowiednia troska o ciało, umieszczona na właściwym miejscu w porządku naszych życiowych zadań, jest częścią naszej drogi do rozwoju duchowego.
Jezus mówi do Samarytanki – i do nas – że oprócz zwykłej materialnej wody potrzebujemy wody żywej, czyli Bożej łaski, wiary, nadziei i miłości. Samarytanka nie od razu to załapała, ale jak się spostrzegła, że rozmawia z prorokiem, który poznał jej niezbyt godne pochwały tajemnice, wróciła do miasteczka i zaczęła o Nim rozpowiadać. Uznała Go za Mesjasza, ludzie jej uwierzyli i poszli spotkać Jezusa. Potem jej powiedzieli: "Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy i wiemy, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata". Można przypuszczać, że teraz dzięki nim ona lepiej poznała, kim jest Jezusa i jaka jest Jego nauka. Ona zasiała ziarno, oni przynieśli plony, z których i ona skorzystała. Warto sobie uświadomić, że wiara, która jest łaską Bożą, bywa przekazywana przez ludzi. Nie zawsze tak, że wierzący nawraca i poucza niewierzącego, ale bywa, że to świadectwo, zachęta do wiary wędruje w obie strony. Jak było z Samarytanką i jej sąsiadami, mieszkańcami jej miasteczka. I my uczymy się od siebie różnych rzeczy: dobrych, pożytecznych i ważnych. Często przykład jest bardzo ważny. Posłuchajmy pewnej historii:
„Przez wiele lat Monterey, miasto na wybrzeżu Kalifornii, było rajem dla pelikanów. Gdy rybacy oczyszczali swoje ryby, rzucali podroby pelikanom. Ptaki utyły, stały się leniwe i zadowolone. Kiedy darmowe jedzenie się skończyło, pelikany nie próbowały same łowić. Zapomniały, jak się łowi, głodowały i były bliskie wyginięcia. Problem został rozwiązany przez sprowadzenie nowych pelikanów z południa, ptaków przyzwyczajonych do samodzielnego żerowania. Umieszczone wśród głodujących kuzynów od razu zabrały się za łowienie ryb. Wkrótce głodne pelikany poszły w ich ślady i głód się skończył.”
Tak to ptaki dowiedziały się, że ich nędza jest efektem niewykorzystanych umiejętności, zaniedbania, które może nie było ich winą, ale odkryte i pokonane przywróciło im spokojne życie. Tak bywa i z nami – odkrycie słabości może być początkiem odkrycia swojej mocy. Jest uderzające, że Samarytanka jednocześnie poznała Mesjasza i swoją własną grzeszność, którą jej Jezus wyraźnie uświadomił. Jest takie ciekawe zdanie Pascala [wszyscy uczniowie znają prawo Pascala, a wszyscy filozofowie znają zakład Pascala, ale był też autorem sławnych „Myśli”]: „Byłoby dla nas równie niebezpieczne poznanie Boga bez poznania naszej nędzy i poznanie naszej nędzy bez poznania Boga”. Poznanie jednego i drugiego przypomina historię Piotra, który najpierw – zapomniawszy o swojej nędzy – chciał pouczać Mesjasza, jak powinien On pełnić swoją misję, ale gdy uświadomił sobie swoją słabość w czasie Jezusowej męki, zapłakał nad sobą i oddał się Bożemu miłosierdziu. A potem był wielkim głosicielem Ewangelii i można do niego – jak do wielu innych – odnieść słowa Matki Teresy: „Czuję się jak ołówek w ręku Boga. Bóg pisze poprzez nas i pisze dobrze, nawet jeśli jesteśmy niedoskonałym narzędziem”.
Wielki Post jest czasem głębszego poznawania zarówno naszej nędzy, grzeszności i mocy miłości Bożej. … Jesteśmy nosicielami szczęśliwej winy – szczęśliwa nie przez swoją naturę, ale przez pragnienie odkupienia, przez nadzieję miłosierdzia. Jesteśmy właścicielami życia, które często jest o wiele piękniejsze i bardziej wartościowe niż się nam wydaje. Przypomina o tym jedno z opowiadań Bruno Ferrero:
Pewien mieszkaniec miasta postanowił sprzedać swój odziedziczony po rodzicach wiejski domek. Mężczyzna spotkał zaprzyjaźnionego dziennikarza, który lubił czasami pisać wiersze. Poprosił go o napisanie ogłoszenia, aby zamieścić je w gazecie, a także w Internecie.
– Chcę sprzedać chatę, którą mam na wsi, znasz ją. Napiszesz mi dobre ogłoszenie?
Poeta napisał: „Sprzedam ładną posiadłość, gdzie o świcie śpiewają ptaki. Otacza ją zielony las, przez który płynie potok z czystą i połyskującą wodą. Wschodzące słońce zagląda do środka przez okna. Dom ma werandę, dającą rześki i relaksujący cień. Wieczory urozmaicają świerszcze i gwiazdy”.
Jakiś czas później poeta spotkał przyjaciela i zapytał:
– Sprzedałeś domek?
– Nie – odpowiedział. – Zmieniłem zdanie. Kiedy przeczytałem napisane przez ciebie ogłoszenie, zrozumiałem, że posiadam skarb.
„Nosimy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, nie z nas.” Poeta niemiecki Goethe (ten od „Cierpień młodego Wertera”) wyznał kiedyś, że w ciągu 75 lat swego życia, nie zaznał nawet czterech tygodni szczęścia. Powiedział też: „W tej gonitwie za pieniędzmi, przyjemnościami i radością, czułem się jak szczur, który połknął truciznę. Pędzi on z nory do nory, pożera wszystko co napotyka do zjedzenia. Pije wszystko co może dostać, a mimo wszystko trucizna pali go niby nieugaszony ogień".
Nie gonitwa jest zła, ale jej cele. Św. Paweł porównał wierzących do biegaczy, którzy zmierzają do Boga. Wielki Post, niedawne rekolekcje, obecna Msza św. To wszystko są drogowskazy i punkty żywieniowe w naszym maratonie do nieba. Jest to czas, który zachęca do tego, byśmy dobrze rozpoznali nasze niedostatki, błędy, duchową niedojrzałość i jednocześnie nabierali nadziei płynącej z Jezusowego serca, z Jego nauki, z rozważania Jego życia i śmierci. Tej nadziei, o której pisze dziś św. Paweł w Liście do Rzymian: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” Amen.
Ks. Zbigniew Wolak