Dziś mamy jedną z najpiękniejszych i najtrudniejszych Ewangelii – najpierw: „ Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą…”. Potem przejście do konkretów: „Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi...”. Następnie ogólna zasada: „Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie”. I powoli zmierzamy do wielkiej nagrody: „Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie".
Te wskazania, które naprzód zdają się czynić z nas ofiary losu, w rezultacie prowadzą do przeobfitej nagrody – i prawdę mówiąc, tylko miłość potrafi to pogodzić, przecież jak się kocha, nie chce się żadnej nagrody, bo inaczej co by to była za miłość, ale nagroda i tak przychodzi, a jest nią nade wszystko miłość sama. W Ewangelii jest jeszcze więcej, o niebo więcej, bo: Bóg jest Miłością.
Za półtora tygodnia zaczyna się Wielki Post. Istnieje dobry zwyczaj robienia postanowień na ten okres. Jeden sobie postanowi, żeby mniej jeść, może się przy okazji uda schudnąć troszkę, czemu nie? Albo nie pić alkoholu, żeby zaoszczędzić na porządną whisky, a nie tylko jakieś berbeluchy popijać (to mały żarcik, bo jeszcze karnawał, więc można przyżartować – tak delikatnie oczywiście). Przeróżne postanowienia wielkopostne można czynić, ale właśnie – dzisiejsza Ewangelia przygotowuje nas do tego, żeby nasze postanowienia – wielkopostne i wszelkie inne – „z miłości się brały i w miłość się obracały”.
Miłość jest nie tylko jakimś niejasnym uczuciem, natchnieniem, ale jest też kwestią wyboru – kocham, bo chcę. Kocham, bo tego oczekuje ode mnie mój Bóg, który ukochał mnie jako jednego z grzeszników, za których oddał swoje życie. O istocie miłości przypomina np. przysięga małżeńska, gdzie ślubuje się miłość, wierność i uczciwość. Ta uczciwość małżeńska jest ciekawą sprawą – „ Uczciwość małżeńska polega na wzajemnym zaufaniu, które jest podstawą wspólnoty małżonków, podtrzymywaniu między sobą życzliwej i szczerej rozmowy, staraniu się o zrozumienie współmałżonka w każdej sprawie, wspieraniu w pokonywaniu trudności i twórczym rozwiązywaniu konfliktów”.
Wczorajszy brewiarz przypomniał sławną pochwałę dzielnej niewiasty z „Księgi Przysłów”, warto przypomnieć fragmenty, które są pewną zapowiedzią dzisiejszej Ewangelii:
„Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa […]; nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia. […] Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy: […] Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. Dla domu nie boi się śniegu, bo cały dom odziany na lata. […] Strojem jej siła i godność, do dnia przyszłego się śmieje. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki. Bada bieg spraw domowych, nie jada chleba lenistwa. Powstają synowie, by szczęście jej uznać, i mąż, ażeby ją sławić: […]
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno: chwalić należy niewiastę, co boi się Pana. Z owocu jej rąk jej dajcie, niech w bramie chwalą jej czyny. […] Bóg jest w jej wnętrzu, więc się nie zachwieje. Dlatego jej lampa nigdy nie zgaśnie.”
Ten obraz dzielnej niewiasty przepięknie rozwinął papież Pius XII w przemówieniu do młodych małżeństw i też podkreślił wartości, które wskazuje dzisiejsza Ewangelia:
„Prawdziwym słońcem rodziny jest małżonka. Posłuchajcie, co mówi o niej i naucza Pismo święte: ‘Wdzięk skrzętnej żony raduje męża. Wdzięk nad wdziękami - niewiasta święta i skromna. Jak słońce wschodzące na wysokościach, tak piękność dobrej niewiasty wśród bogactw całego jej domu’.
Rzeczywiście, jakby słońcem rodziny jest żona i matka. Jest słońcem przez swą wielkoduszność, poświęcenie, ustawiczną gotowość, czujną i zapobiegliwą delikatność w stosunku do wszystkiego, co mogłoby uczynić bardziej radosnym życie męża i dzieci. Wokoło siebie roztacza światło i ciepło. Jeśli zwykło się mówić, iż małżeństwo wtedy się szczęśliwie układa, kiedy zawierający je współmałżonkowie nie szukają szczęścia własnego, ale drugiej osoby, to przecież, ta wspaniała cnota i pragnienie jakkolwiek się odnosi do obydwóch małżonków, w sposób szczególny jest jednak zaletą niewiasty. Natura jej wyposażona jest w matczyne uczucie, mądrość serca i roztropność. Dzięki tym darom, jeśli nawet doznaje przykrości, odpowiada życzliwością; kiedy zostaje dotknięta w godności, oddaje szacunkiem i poważaniem. Tak właśnie jak słońce, które jutrzenką rozjaśnia pochmurne chwile poranka i złotymi promieniami przenika wieczorne mgły. Żona jest słońcem rodziny przez jasność swego spojrzenia i ciepło mowy. Jej oczy i głos słodko przenikają duszę, zachęcają, poruszają, podnoszą, oddalają porywy gniewu i skłaniają męża do radowania się dobrem, do radosnej rodzinnej rozmowy po długich trudach codziennych zajęć […].
Żona jest słońcem rodziny przez swą naturalną i pogodną szczerość, szlachetną prostotę, chrześcijańską prawość; zarówno swą rozwagą i szlachetnością ducha, jak też właściwą troską o ciało i ubiór oraz skromnymi i uprzejmymi obyczajami życia. Delikatność uczuć, pogodny wyraz twarzy, milczenie, uśmiech bez złośliwości, skinienie głową w dowód życzliwości, nadają jej wdzięk powabnego, ale prostego kwiatu, który rozchyla płatki, aby przyjąć i odbić ciepło słońca. O, gdybyście mogli wiedzieć, jak głębokie uczucie miłości i wdzięczności w sercu ojca rodziny i dzieci wywołuje i pozostawia taki obraz żony i matki”.
Oto przykład miary miłości, tej miary dobrej, wypełnionej ponad brzegi; jest to też miara miłości dzielnej, która rozwija cnoty, tropi i likwiduje, a przynajmniej minimalizuje wady i grzechy. To miłość, która dzięki wierze, nadziei, modlitwie i zaufaniu wobec Boga wie, czego chce, a chce najwyższego, najlepszego dobra, które nieraz przekracza czysto ludzkie rozumienie i kalkulacje.
Dlatego S. i B., mierzmy nasze plany, postanowienia, uczynki i myśli Boską miarą, tą, którą pokazuje Ewangelia i na którą otwiera nam oczy pobożność. Szukajmy tej Bożej miary sami i pomagajmy w tym innym. Wtedy przybędzie nam prawdziwej miłości i stanie się ona dzielniejsza. Amen.