Pierwsze czytanie mówi o upokorzeniu przez Pana krainy Zabulona i Neftalego, ale potem pojawia się obietnica wyzwolenia: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują w żniwa, jak się weselą przy podziale łupu.” (Iz, 8)
Prawie te same słowa pojawiają się w dzisiejszej Ewangelii: "Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, na drodze ku morzu, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło". (Mt 4)
Tak spełniły się obietnice po kilku wiekach i w sposób nieprzewidywalny.
Kara i nagroda są częścią naszej drogi przez życie, przez świat, naszej drogi do Boga, do zbawienia. W jednym i w drugim widzimy działanie Boga i dzięki temu możemy jeszcze bardziej doceniać swoją wiarę i zaufanie wobec Niego. Sama wiara jest bardzo ważna, ale pamiętajmy, że nie wystarcza – złe „duchy wierzą i drżą” – Lucyfer i jego ferajna jako aniołowie mieli bezpośrednie poznanie Boga i co z tego? Zachciało im się przejmować władzę i wiemy, co z tego wyszło. Nic dziwnego, że jeden prof. z seminarium mawiał, że diabeł jest głupi jak cielę. Dobrze, że cielęta nie słyszą…
Nasze zadanie to również wybierać, co dobre. Jeden zakonnik i filozof, i żołnierz itd. – czyli o. Józef Bocheński – pisał, że człowiek jest tak wolny jak mucha w sieci pająka – czyli za wiele nie może zmienić w świecie i wokół siebie – ale i tak w wielu ważnych rzeczach może decydować, przede wszystkim o swoim własnym życiu, o tym, co robi, co mówi. Zawsze aktualne są słowa poety: „uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii powołuje Jakuba i Jana: „A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.” Taka natychmiastowa reakcja na powołanie każe się domyślać, że nosili w sobie pragnienie spełnienia czegoś wielkiego i gdy tylko usłyszeli zachętę Jezusa, pobiegli za nią przekonani, że znaleźli najgłębszy sens swojego życia. Możemy przypuszczać, choć to już czysty domysł, że sprawili tym radość także swojemu ojcu, który pozostał sam ze swoją łodzią, ale pełen wdzięczności za to, że jego synowie odkryli najlepszą drogę swojego życia i poszli nią. Nieco wcześniej bardzo podobnie zostali powołani i tak samo na to powołanie odpowiedzieli Szymon, zwany Piotrem, i jego brat, Andrzej. Oni również porzucili sieci i poszli za Jezusem. Rybacy, którzy stali się apostołami usłyszeli zapowiedź – możemy tak sobie to nazwać – podniesienia kwalifikacji: "Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi".
I złowili wielu ludzi, którzy dzięki nim uwierzyli w Boga, w Chrystusa, w Ducha Świętego, w Kościół i wiele rzeczy, które zostały objawione dla naszego odkupienia i zbawienia. Można powiedzieć, że niektórzy stali się jak ryby schwytane w sieć, z której już nie uciekli – bo, teraz już w odróżnieniu od ryb, nie chcieli uciekać, ale czasami wręcz z radością oddali swoje życie za wiarę. Tak stało się z apostołami, poza św. Janem, który był otruty, ale przeżył i doczekał śmierci naturalnej.
A wczoraj wspominaliśmy św. Agnieszkę: „Agnieszka była w starożytności jedną z najbardziej popularnych świętych… Jako 12-letnia dziewczynka, pochodząca ze starego rodu, miała ponieść męczeńską śmierć na stadionie Domicjana około 305 roku… Według przekazów o rękę Agnieszki, która złożyć miała wcześniej ślub czystości, rywalizowało wielu zalotników, a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic oczarowany jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich, mówiąc, że wybrała Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć oczy śmiertelnika. Zalotnicy, chcąc złamać jej upór, oskarżyli ją, że jest chrześcijanką. Doprowadzona przed sędziego nie uległa ani łagodnym namowom, ani groźbom. Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem… Zalotnicy znów zaczęli podburzać sędziego. Bohaterska dziewica została wtedy rzucona w ogień, ale kiedy wyszła z niego nietknięta, skazano ją na ścięcie. "Udała się na miejsce kaźni - mówi św. Ambroży - szczęśliwsza niż inne, które szły na swój ślub". Wśród powszechnego płaczu ścięto jej głowę. Poszła na spotkanie Nieśmiertelnego małżonka, którego ukochała bardziej niż życie.”
Nie do końca wiadomo, ile w tej opowieści faktów, ile legendy, ale szczegóły są mniej ważne od tego bezgranicznego oddania i miłości św. Agnieszki czy innych świętych, którzy sami poszli za Chrystusem i pozostawili różne ślady, jakie mogą nam pomóc w tym, byśmy byli jak ryby, które dały się złapać w Jezusowe sieci i jak rybacy, którzy łowią ludzi dla Jezusa. Bo jedno i drugie jest naszym przeznaczeniem. Pozwólmy, by ogarniała nas Boska sieć wiary, miłości, nadziei, sieć, która wznosi nas do nadprzyrodzonej łodzi zwanej niebem. Módlmy się również o to, byśmy sami wspomagani nadprzyrodzoną mocą łowili innych dla Jezusa. Słowa dzisiejszego psalmu niosą nadzieję i siłę zarówno tym, którzy dają się łowić, jak i tym, którzy łowią wedle dzisiejszej Ewangelii:
„Wierzę, że będę oglądał dobra Pana
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.” Amen.
ks. Zbigniew Wolak