(Ezd 6,7-8.12b.14-20; Łk 8,19-21)
Dzisiejsze czytania można by ująć znanym określeniem „etos domu”, czyli wartość domu rodzinnego i domu Bożego.
Księga Ezdrasza opisuje trudy okres w historii Izraela. Żydzi dostali się do niewoli babilońskiej, gdzie wprawdzie byli dość dobrze traktowani, ale z dala od swego kraju. Gdy Babilonię podbili Persowie, ich król zgodził się na powrót Żydów do Judy i to właśnie Ezdrasz włączał się w organizowanie tego powrotu oraz odbudowę świątyni. Pomagał im w duchowej odnowie, która była równie ważna, choćby dlatego, że ogarniało ich zniechęcenie. Wytrwałość Ezdrasza i dobra wola wracających wygnańców zyskała niespodziewane wsparcie u perskiego króla Dariusza, który zatroszczył się o odbudowę świątyni żydowskiej. Trudno znaleźć naturalne wyjaśnienie dla takiego czynu, więc nic dziwnego, że przypisuje się to działaniu Bożemu. Nam ta historia przypomina o ważności domu Bożego, jakim jest każdy kościół i o tym, by wartości tutaj poznawane oraz łaski tu nabywane doskonaliły nas, nasz kraj, nasze domy rodzinne, które są jak małe kościoły.
Ta łączność rodziny ludzkiej z rodziną nadprzyrodzoną, jaką buduje Jezus jest pokazana w dzisiejszej Ewangelii. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Jezus zlekceważył swoją rodzinę, aby podkreślić wyższość więzów czysto duchowych, ale przecież wiemy, jak ważne, pełne ducha i miłości były jego relacje rodzinne. Najbliżsi ratowali Go uciekając do Egiptu, gdy ich własny król – niby oczekujący na Mesjasza, jak reszta narodu – chciał Go zabić. W czasie pielgrzymki do świątyni 12-latek pouczył rodziców o swoim posłannictwie, a potem wrócił do domu i „był im poddany”, choć był Bogiem i Mesjaszem. Ten nastolatek na pewno jest doskonałym wzorem spełniania czwartego przykazania Boskiego. Z kolei Jego Matka „chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu”. Podkreślmy tutaj słowo „wszystkie”, bo chyba się zdarza, że jakiś gest, słówko kogoś ukłuje i potem przez całe lata pamięta swoją krzywdę czy obrazę, a zapomina tyle dobrych słów, starań, uczynków. Kochać całym sobą całego człowieka do tego w promieniach Bożej łaski to na pewno nasze wielkie powołanie.
I jeszcze jeden przejaw doskonałości rodzinnej – wesele w Kanie. Jezus powiedział Matce: „Czy to Twoja lub moja sprawa?” Oboje wiedzieli, że to naprawdę była ich sprawa – Maryja kazała sługom służyć Jezusowi, a On dokonał pierwszego cudu.
Dlatego, kiedy Jezus dziś mówi: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”, nie lekceważy swojej rodziny, ale – pozwólmy sobie na oczywisty przecież domysł – mówi coś w rodzaju: „Tam jest moja matka, jeśli chcecie się porządnie uczyć słuchania i wypełniania słowa Bożego, poproście Ją o pomoc i modlitwę. To najlepszy sposób, żeby wejść do mojej duchowej chrześcijańskiej rodziny”.
I jeszcze słowa psalmu: „Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: „Pójdziemy do domu Pana”.” Moi drodzy, módlmy się, żyjmy i kochajmy tak, żeby również ci, którzy wchodzą do naszych domów rodzinnych mogli mówić: „cieszę się, że tam idę, bo tam są krewni Jezusa”. Amen.
Ks. Zbigniew Wolak