Dzisiejsza Ewangelia przedstawia jedną z najbardziej znanych historii z czasów nauczania Jezusa – przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, który jest wzorem miłości, współczucia i mądrości. Jego miłość jest pełna uczucia, ale też roztropna i skuteczna.

Zaczęło się od tego, że „jakiś uczony w Prawie” chciał wystawić Jezusa na próbę. Była to kolejna próba pochwycenia Jezusa na słowie, ale tym razem poszło inaczej – wystawienie Jezusa na próbę okazało się doskonałą próbą dla wystawcy, czyli uczonego w Prawie. Jego sposób prowadzenia rozmowy z Jezusem jest zachętą do tego, by nasze rozmowy czyniły nas lepszymi i mądrzejszymi. Oczywiście, żarciki, gadanie, ględzenie też bywa potrzebne, ale często dobra i mądra rozmowa pomaga dostrzec i zrozumieć ważne sprawy oraz wpłynąć na nasze postępowanie.

Dziś uczony pyta, co należy czynić, by osiągnąć życie wieczne. Jezus odpowiada pytaniem: „co jest napisane w Prawie?”. Sam mówił: „Nie przyszedłem znieść Prawa, ale je wypełnić”, a prawem tym jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Uczony, gdy mu o tym przypomniano, aby się usprawiedliwić, że zadał takie proste pytanie, zapytał: ”A kto jest moim bliźnim?” Dzięki przypowieści dowiedział się, że jest nim ten, kto drugiemu człowiekowi będącemu w potrzebie niesie pomoc. Dowiedział się – i powiedział!, co warto podkreślić, bo Żydzi i Samarytanie nie bardzo się lubili.

Uczony w Prawie mógłby usprawiedliwiać swoich kolegów, czyli kapłana i lewitę, że np. obawiali się nieczystości rytualnej po dotknięciu człowieka rannego czy umarłego, ale ten uczony – jak się okazuje – nie chciał atakować Jezusa, ale wolał poznawać prawdę i rzetelnie uczyć się spełniania największego przykazania. Nie dał się opanować ani krytykowaniu na siłę Jezusa, ani nienawiści do Samarytan. Tym sposobem staje się również wzorem i napomnieniem dla nas, gdy nas kusi stawianie swoich niemądrych racji i różnych niechęci do ludzi ponad prawdę i miłość, jaką objawia nam Bóg w Piśmie, w sercu i w sumieniu.

Dzisiejsza Ewangelia dotyka jednej z największych trudności wiary – problemu zła: skoro Bóg jest wszechmocny i miłujący, dlaczego pozwala ludziom czynić zło? Ciekawie i celnie wyjaśnia to św. Tomasz z Akwinu: „Bóg nie chce zła moralnego, dopuszcza je jednak ze względu na większe dobro, jakim jest to, by człowiek mógł decydować o sobie”. Zło jest ceną za wolność, a dzięki wolności dzieje się tak wielkie dobro, że taką cenę warto zapłacić. W Jezusowej przypowieści dzieje się zło: są zbójcy, obojętny kapłan i lewita, ale też dzieje się dobro, które w dodatku promieniuje – z Samarytanina na właściciela gospody, który pomógł w ratowaniu i na uczonego w Prawie, który w odwiecznym wrogu, w Samarytaninie, ujrzał najlepszy przykład spełnienia przykazania swojej religii. Taka jest siła miłości, dlatego gdy się złościmy na zło, głupotę i inne grzechy naszych czasów, traktujmy to jako wezwanie do jeszcze lepszego praktykowania miłości.

Tego uczy nas Jezus i Bóg Ojciec, Duch Święty, a wszyscy święci z aniołami w tym nas wspierają – bylebyśmy to wsparcie chcieli i umieli przyjmować. W związku z tym możemy sami zbadać, jak blisko nam do uczonego w Prawie, którego rozmowa z Jezusem nauczyła lepszego miłowania bliźniego. Otóż przychodzimy do kościoła, aby się modlić (modlimy się też gdzie indziej, ale w kościele najbardziej), aby wielbić Boga, zbliżać się do Niego przez sakramenty, otwierać na Jego łaski, zgłębiać Jego naukę, a serce swoje czynić na wzór serca Jezusowego. Potem wracamy do domu, idziemy do pracy i gdzie indziej. Zapytajmy siebie samych (kto odważny, niech się też innych pyta), czy po powrocie z kościoła, z bliskiego spotkania z Jezusem stajemy się lepsi, milsi, pełniejsi miłości, zrozumienia dla innych; czy bardziej stajemy się bliźnimi wedle dzisiejszej przypowieści.

Możesz zapytać, czy twój dom po niedzielnej Mszy jest bardziej jak gospoda Samarytanina, czy jak droga, na której leży ktoś pominięty?

Jeśli odpowiedź nie wypadnie za dobrze, to podziękujmy Bogu, żeśmy dożyli dzisiejszej niedzieli, usłyszeli znowu historię miłosiernego Samarytanina i prośmy, żeby tym razem do samej głębi naszego serca i życia trafiły Jezusowe słowa: ”Idź, i ty czyń podobnie”. Amen.

Ks. Zbigniew Wolak